W ostatnim poście było o materiałach, które powstawały do kapy, a teraz o tym, jak z tych materiałów powstawała kapa.
Najpierw każdy z przygotowanych kwadracików - na razie wyciętych tak trochę na oko... - trafił na fizelinę z klejem. Jak widzicie mój mały Pomocnik cały czas jest obecny przy robieniu kapy :)
Potem ważny moment - każdy z kawałków musi być precyzyjnie docięty - na szerokość 17 cm - tak, żeby po zszyciu razem miały dokładnie wymiary 15 x 15 cm.
I teraz jeszcze ważne, żeby malowany lisek zmieścił się w środek - czyli musi mieć wymiary 45 x 70 cm - ponieważ nie myślałam o tym, jak go malowałam dostał jeszcze dwie ramki - co moim zdaniem tylko dodało mu uroku :) ale oceńcie sami...
Potem trzeba było porozmieszczać elementy dookoła liska - moim pomysłem (a właściwie podpowiedzią mojego Męża była szachownica - czarne kwadraty na zmianę z tymi malowanymi ręcznie).
Następnie przygotowałam podłoże pod przednią część - czyli minky miętowy, które będzie z tyłu i ocieplinę do środka, żeby kapa miała swoją odpowiednią grubość.
Ważne żeby wszystko w tym momencie dokładnie poprzeszywać, żeby nic się nie przesuwało w trakcie łączenia elementów - to trochę długa czynność, ale bez tego efekt końcowy jest bardzo niepewny, zwłaszcza z minky pod spodem, które lubi się fałdzić i zawijać. Tak więc przeszywałam ręcznie koło każdego szwu.
Potem jeszcze proces zawijania minky na wierzch, tak, żeby dookoła kapy powstała lamówka - a moja kapa uzyskała swoją pożądaną szerokość - czyli 75 x 165 cm :) I szyłam ją ręcznie, żeby nie było widać przeszyć po wierzchu.
I tak wygląda kapa w całej okazałości :) Nie wiem jak Wam, ale mi się bardzo podoba, a co najważniejsze - mój Synek też jest zadowolony :)
A jak dotąd to dla mnie rzecz, z której najbardziej jestem dumna :)
ania
Mam nadzieję, że lisek jakiego namalowałam Krzysiowi na ścianę, był trochę inspiracją do kontynuacji pomysłu :)
OdpowiedzUsuńNa pewno :) bo na liski ja poluję już od dawna :)
Usuń