Projekt szopa powstał już dość dawno i czekał na moją dobrą formę i wenę twórczą. I tak pewnego dnia po prostu się za niego wzięłam - a jak już zaczęłam to nie mogłam się oderwać. A mój Synek też znalazł dla siebie zabawę... Ale wszystko po kolei.
Farby do malowania tkanin miałam już w domu od kilku lat - kiedyś w prezencie zrobiłam dla Męża koszulki z nadrukiem. I od tamtej pory leżały niewykorzystane na półce i czekały na swój czas. I jak zabrałam się za projekt szopa to od razu pomyślałam, że spróbuję go namalować na tkaninie.
Znalazłam w domu resztkę surówki bawełnianej i pomyślałam, że na taki projekt będzie idealna, więc czym prędzej zabrałam się do pracy.
A więc tak wyglądały moje materiały:
- surówka bawełniana
- czarna bawełna
- projekt
- farba do tkanin
- pędzle
- fizelina z klejem
- kredka do tkanin
Najpierw naszkicowałam projekt na bawełnie - tak żeby był ledwo widoczny, ale żeby na nim nanieść kontury szopa.
I powoli zaczęłam malować :) A jaką miałam z tego przyjemność :)
Malowałam na desce do prasowania - materiał przytwierdziłam do niej szpilkami, tak żeby się nie przesuwał w trakcie malowania.
Okazało się, że ze szpilek można zrobić też świetne garaże dla samochodzików :) I mój Synek siedział koło mnie cały czas i spokojnie bawił się kolejnymi samochodami i garażami :)
Szpilki ciągle zmieniały swoje miejsce, bo małe rączki chętnie je ciągle przestawiały - zwłaszcza, że do tej pory w naszym repertuarze zabaw nie było zabawy szpilkami pod okiem mamy ;) (ciekawe dlaczego... ;)) Ale Szop powstawał w dość szybkim tempie :)
Szop razem ze swoim projektem - zrezygnowałam z pomarańczowej opaski i pomarańczowej wstawki na brzuchu - nie byłam pewna czy pomarańczowy będzie mi dalej pasował do całości wystroju w pokoju więc uznałam, że zostanę przy bezpiecznej wersji kolorystycznej.
Jak Szop jest już gotowy - przykleiłam go na fizelinę i zszyłam z lewą stroną poduchy - po lewej stronie wybrałam po prostu czarny materiał. Obie strony zszyłam razem (zostawiając około 10 cm na wywinięcie na prawą stronę) i potem wycięłam nożyczkami z falą, żeby mniej się strzępiło.
Na koniec wypchnęłam poduchę wsadem antyalergicznym i zaszyłam otwór.
I tak oto powstała ona. Poducha Szopowa - w całej swojej okazałości. A mój Synek uwielbia Szopa :)
A Wy co o nim myślicie?
ania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz